niedziela, 1 września 2013

Alienacja etniczno - kulturowa.

Jako, że miesiąc temu zmieniłam pracę na taką która wymaga zaangażowania szarych komórek, to weszłam w okres wielu przemyśleń. Przecież wiadomo, że mózg nie ma wyłącznika i jak już się go uruchamia do pracy to myśli galopują.
Mieszkam na północy Anglii, w miejscu gdzie podobno niechęć tubylców do przyjezdnych jest ogromna. Osobiście w codziennym życiu się z tym nie spotkałam. Jeśli jest się przyjaźnie nastawionym człowiekiem to i do człowieka inni będą przyjaźnie nastawieni. A jeśli nie będą, no cóż nie warto sobie nimi zawracać głowę. Ludzie są różni i nie każdemu musimy przypaść do gustu a i oni nam też nie muszą.
Jednakże w tym poście chciałabym poruszyć troszkę inne zagadnienie.

Mieszkając jeszcze w Polsce wyszłam za maż za czarnoskórego mężczyznę, i jak wiadomo z mojego drugiego bloga mamy córkę - mulatkę. Jako, że we własnej ojczyźnie zjawisko związków mieszanych było i w dalszym ciągu jest czymś niecodziennym, to człowiek zamknął się w świecie związków podobnych do mojego. Na ulicach wręcz z radością spotykał inne - podobne pary. Szukałam kontaktu z dziewczynami będącymi takimi jak ja. Czyli innymi w oczach otaczającego nas społeczeństwa. Wiadomo podobne problemy, podobne sprawy - takie coś zbliża. Sama osobiście aktywnie uczestniczyłam w forach poświęconych związkom takim jak mój - czyli mniej lub bardziej zmieszanych. Wtedy było to dla mnie normalne i oczywiste - no bo kto lepiej zrozumie żonę czarnoskórego faceta jak nie druga żona czy partnerka? pamiętam te radość i dumę gdy jeszcze w Polsce spotkała się grupa mamusiek z mulatkami i jak wszyscy na nas patrzyli. Czułam dumę i satysfakcję - coś na zasadzie: i co że jestem inna? Mnie tak dobrze i spójrzcie jest nas więcej! Kolejne takie spotkanie odbyło się już w innym kraju, właśnie w Anglii, a dokładnie w Londynie. Początkowo miałam podobne odczucia jak podczas spotkania w Polsce, ale jeden moment zakłócił mój spokój i przez dobre trzy lata nie byłam w stanie zrozumieć co się tak naprawdę wydarzyło. Tym momentem było zdjęcie grupowe z maluchami pod jakimś tam pomnikiem w centrum miasta (Przepraszam za moja ignorancje i nieznajomość tutejszej architektury, ale jakoś nigdy nie było to w moim kręgu zainteresowań), bardzo wielu ludzi nas mijało - jak to w centrum miasta i wszyscy się za nami oglądali - wręcz otwarcie się nam przyglądali. Na moment poczułam się nieswojo, mimo, ze w Polsce też się naszej grupie przyglądali to takiego odczucia nie miałam., Dziś  chyba znalazłam odpowiedź dlaczego tak się wtedy przez ten ułamek sekundy poczułam. Odpowiedzią jest alienacja. W Polsce człowiek niejako był zmuszony do niej. Pary mieszane etnicznie w dalszym ciągu są zjawiskiem poniekąd egzotycznym, brakuje miejsc gdzie można by zaopatrzyć się w odpowiednie kosmetyki do skóry czy włosów, brakuje sklepów z żywnością . Generalnie Polska jest krajem jednolitym póki co i aby zadowolić naszych mężów, zadbać o nasze dzieci, siłą rzeczy człowiek szukał kontaktu z innymi parami aby zdobyć potrzebne informacje produkty i poczuć się też tak "normalnie". Poczuć, że mimo iż żyjemy w jednolitym kraju to jednak takie związki jak nasze istnieją i też osoby będące w nich czują się "normalnie'.
Po przyjeździe do Anglii, nagle poczułam, ze wszystko jest na swoim miejscu. na ulicach mijam mieszanki takie o jakich nigdy nie śniłam, Białe dzieci bawią z Czarnymi, Azjatami, Mulatami. Nikogo nie rusza fakt, że ktoś ma inny kolor skóry. Zakupy robię  i u Pakistańczyka i u Nigeryjki i u Anglików i pewnie jeszcze u wielu nacji, których nie jestem w stanie wyliczyć. Córka moja ma znajomych  z całego świata i to jest takie normalne i oczywiste. Nikogo nie dziwi biała matka z ciemnym dzieckiem czy jakiekolwiek inne zestawienia kolorystyczne. Ludzie nie mają problemu z Tobą gdy i ty nie masz z nimi. Jednak gdy jednostki się alienują  od ogółu, zamykają się we własnym świecie to jest i będzie zauważone.  Tak właśnie jak to się stało te kilka lat temu w Londynie. Nikogo nie dziwi grupa różnych matek z różnymi dziećmi ale jak już pojawiła się grupa takich samych matek z takimi samymi dziećmi wzbudziło to ogólne zainteresowanie, bo jest to poniekąd nienormalne. Tak samo jak ludzie nieswojo czuja się w otoczeniu każdej tak ujednoliconej grupy. Jest to takie afiszowanie się ze swoja innością. W Polsce było to poniekąd zrozumiałe, par mieszanych było i prawdopodobnie jest stosunkowo mało, aby pokazać normalność tego zjawiska należało w jakiś sposób zwiększyć siłę, głos i udowadniać, że to jest normalne w świecie więc i w Polsce być powinno.
Jednak tu i jak przypuszczam w innych krajach istnieje ogromna różnorodność kulturowa, nie ma potrzeby udowadniania, że inność jest normalna, ba taka próba może przynieść wręcz odwrotny skutek. Można wpaść w pułapkę i się wyalienować z otaczającego nas społeczeństwa. Zamknąć się na otaczający nas świat i obracać tylko w swoim zamkniętym środowisku. I nagle na siłę chcąc udowodnić, że inność jest częścią świata i należy ją zaakceptować sami przestajemy akceptować otaczający nas świat, który od nas się różni. Nasze dzieci spotykają się poza szkołą tylko z innymi mulatkami, tylko w sumie dlatego, że to ich matki się przyjaźnią. Czyli od początku są niejako zmuszone do życia w takim a nie innym środowisku. Uczą się oddzielać wielokulturową szkołę od monokulturowego świata poza nią. Tak walczymy ze środowiskami muzułmańskimi, z tzw. gettami Czarnoskórych, nie zauważając, ze sami robimy dokładnie to samo. Odcinamy się od świata, który  jest różny od nas i zamykamy się we własnym w tym wypadku "Mulatkowym" getcie.
Dlatego cieszę, że jestem tu gdzie jestem, że przyjechałam tu nie mając żadnych znajomych i że budowałam swoje życie tu od zera. Dzięki temu wybrałam sobie multikulturowe środowisko i najlepszą przyjaciółką mojej córki jest biała blondyneczka o niebieskich oczach a kolegą do zabaw czarny jak heban chłopiec, ulubionym wujkiem jest obywatel Pakistanu będący oczywiście muzułmaninem.

5 komentarzy:

  1. hmmm really interesting and insightful. Glad you were able to adapt and finally understand the diverse point of views of different people.

    OdpowiedzUsuń
  2. Paulina, jak bardzo podobal mi sie twoj blog o wlosach, tak w tym blogu zupelnie nie jestem w stanie zrozumiec wiekszosci twoich przemyslen ?! Zwlaszcza w tym ostatnim poscie, ''Mulatkowe getto'', no prosze cie. Moje dzieci spotykaja mulatkow z forun moze pare razy do roku, ich najblizsi przyjaciele to glownie dzieci ze szkoly, z ktorymi spedzaja najwiecej czasu, a takze inne dzieci poznane np na tancach czy tenisie, lub dzieci moich znajomych SPOZA forum. Jakoze bylam jedna z tych mam pod pomnikiem, powiem ci, ze ludzie patrzyli na nas zwyczajnie, tak zwyczajnie, jak na np wycieczke szkolna. Bylo nas mnogo, cos sie dzialo, to i przystaneli i popatrzyli. Tyle i tylko tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mcdusia, ile ludzi tyle przemyslen. Mulatkowe getto? Hmm nigdzie nie użyłam takiego sformułowania. Napisałam o mulatkach jako, że sama jestem mamą jednej z nich. Post ten jednakże dotyczy wszystkich nacji, mulatki są tylko przykładem. Mówisz, że twoje dzieci maja wielokulturowe środowisko, to dobrze, więc ten post Cię nie dotyczy. Co nie zmienia faktu ze dotyczy on innych ludzi, którzy tak postępuja, niekoniecznie sa to rodzice mulatków. To był tylko przyklad mnie najbliższy.

      Usuń
  3. Jak to nie uzylas?
    Sluze cytatem:
    Tak walczymy ze środowiskami muzułmańskimi, z tzw. gettami Czarnoskórych, nie zauważając, ze sami robimy dokładnie to samo. Odcinamy się od świata, który jest różny od nas i zamykamy się we własnym w tym wypadku "Mulatkowym" getcie.

    Paulina, przeczytalam Twojego bloga w calosci i musze powiedziec, ze jedno sie nie zmienilo: wypowiadasz sie tonem eksperta w sprawach, o ktorych masz naprawde bardzo nikle pojecie.
    Twoj wpis o brytyjskim prawie obrazuje to najlepiej. To, co opisalas, jako ustawy, ktore sa nieprecyzyjne, jest kwintesencja panujacego tu systemu prawnego, nazywanego precedensowym. Wszystko opiera sie o interpretacje i wyroki sadow, ale po co placic komus za cos, co mozesz zrobic sama, prawda?

    Co do postu, pod ktorym sie obecnie wpisujemy - wiesz, wiele z nas ma bardzo zroznicowanych znajomych. I to moze byc problem, bo np. nasze dzieci maja bardzo male pole do popisu jezeli chodzi o grupe, z ktora moga sie identyfikowac - jako third culture kids (najczesciej), sa troche 'pomiedzy' - pomiedzy imigrantami a tubylcami, pomiedzy czarnymi a bialymi, etc. Wiec takie spotkanie dla nich moze byc wartosciowe, zeby im pokazac, ze takich dzieci 'pomiedzy' jest wiecej.
    I wiesz co? Chodzilam tu do szkoly - co tydzien mielismy przedstawiania, w ktorych grupy z danego regionu (i pod pojeciem 'region' mam na mysli na przyklad zachodnia Europe albo Azje poludniowo-wschodnia, a nie Mazury czy Kornwalie) pokazywaly, co maja najlepszego/smieszniejszego/fajniejszego/innego. I nikomu nie przyszlo do glowy oceniac, ze zamykamy sie gettach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze jedna rzecz sie nie zmienila jak na moje - pozostaly te same kompleksy I doszukiwanie sie zlych intencji. Moze warto sie pozbyc tego malomiasteczkowego myślenia. To ze ktos sie patrzy to nie znaczy ze ocenia I sie w duchu smieje. Jestem pewna ze tutejsi mieszkancy w swoim zyciu widzieli nie jedno I serio grupa babek z mulatami na nikim raczej wrazenia nie robi. No prosze cie. Jak bede z koleżanką po polsku na ulicy rozmawiać I ktos mi sie zacznie przyglądać to tez mam sie czuc wyalienowana ? Lol

    OdpowiedzUsuń