czwartek, 31 stycznia 2013

Poszukiwania pracowe

No dobra koniec z ta pogodą. Mozna o niej pisać codziennie i przypuszczam, że po tygodniu posty zaczęłyby mi sie powielać.
Przejdźmy do rzeczy ważniejszych, w szczególności dla emigracji ;)
Otóż szukam pracy. Jak zapewne wielu ludzi, którzy tutaj przyjeżdżają. No ale jak to moja babcia zwykła mawiać "bez pracy nie ma kołaczy" a ja chce te kołacze.  Trafiłam chyba na jeden z najgorszych okresów niestety. jest styczeń, zimno, nieprzyjemnie, do tego hmm rynek pracy dla imigrantów wcale taki otwarty nie jest. Co z tego, że ma sie doświadczenie potezne zdobyte u siebie w domu, gdy ono sie tu do niczego nie przydaje (w wiekszości przypadków), co z tego, ze zna się angielski na poziomie komunikatywnym. Zawsze znajda się lepsi. Pozostaja agencje pracy. Wiec człowiek obija się od drzwi do drzwi, wymusza na nich rejestrację i.. siedzi w domu, bo pracy po prostu w tym momencie nie ma. Wszyscy mówią, teraz jest czas ciszy, ruszy się coś w marcu, tylko, że ja nie wiem czy ja do tego marca dotrwam.

wtorek, 29 stycznia 2013

No cóż brytyjska pogoda nie rozpieszcza. Przez dwa tygodnie sypało, mroziło i wogóle zima pełną gębą. Nagle przyszedł wiatr. Jak sie okazało dość duży, bo brytyjskie władze ogłosiły alarmy. Po dwóch dniach iście sztormowej pogody nastała nagle wczesna wiosna. teperatura mocno na plusie, po sniegu, zaspach i tym podobnych nie zostalo nawet sladu. I wreszcie, tak wreszcie wózek można pchać  a nie ciągnąć :) Cieszy mnie to ogromnie, bo budowę bicepsów i różnych innych mięśni wolalabym pozostawić męskiemu gronu naszej populacji.

piątek, 25 stycznia 2013

Czy ja juz mowilam ze nie lubie zimy?? Nie? to bede teraz krzyczec bardzo glosno.
Tyle ze, generealnie ja lubie zimę :( Nie lubie jej tutaj w Wielkiej Brytanii. Szukujace jest to, że Anglia posiada setki tysiecy bezrobotnych ludzi (jedni na benefitach inni nie) I nie sa w stanie odśniezyć kawałka chodnika. Kurcze niech no zaplaca mi, wystarczy cos koło minimum i bede odniezac.
To co sie dzieje na ulicach a raczej chodnikach to straszny horror.  Polamanie nóg i rąk gwarantowane. Bez względu na posiadane buty, gruba warstwa na zmianę topniejacego i marznacego śniegu skutecznie zniecheca człowieka do wyjścia z domu.
A właśnie, mam w nosie kalosze w zimie. Nogi mi zmarzły jak diabli mimo dwóch grubych par skarpet. Wole moje super cieple kozaczki :)

wtorek, 22 stycznia 2013

Umieram

Umieram, doslownie umieram Brytyjczycy nie wiedza jak obchodzić się ze śniegiem.  To go po prostu zostawiaja.Tam gdzie spadł i w ilości jakiej spadł, pozostaje nietknięty przez służby porządkowe. Tak więc wczoraj aby córkę dostarczyć do opiekunki przeszlam piekło. Wózek co dosłownie pół metra stawał w śniegu i trzba sie było nagimnastykować nieźle, żeby dojść gdziekolwiek. Dziś rano boli mnie wszystko. dosłownie każdy mięsień, zakwasy mam takie jakbym wczoraj siedziala 3 h na silowni.i trenowala nacięższe techniki sportu. A ja tylko dopchałam (dociągnęłam) wozek do i od opiekunki.
Dziękuję Ci Wielka Brytanio za dbanie o moją kondycję fizyczną.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Kalosze lub gumowce

Tu gdzie mieszkam na północy Anglii zaobserwowałam zupełnie nowe dla mnie zjawisko. Otóż w okresie letnio- jesiennym w żadnym sklepie nie można było kupić kaloszy. Jeśli były to jakieś wybrakowane sztuki gdzieś głęboko schowane. Dziwiło mnie to niezmiernie, szczególnie, ze deszcze tu padają często gęsto i takie obuwie wydawało mi się niezbędne do poruszania się po mieście w okresach mokrych. Jednak moje zdziwienie sięgnęło zenitu gdy w połowie listopada zrobił się wysyp. No normalnie urodzaj, każdy sklep miał w ofercie przynajmniej dziesiątki różnych modeli kaloszy. No dobra lepiej późno niż wcale, jednak powód zrozumiałam dopiero całkiem niedawno. Gdy spadł pierwszy śnieg wszyscy ludzie zaczęli zakładać kalosze!!! Myślałam sobie, biedni ludzie nie wiedzą co to zima ;), Potem w sklepach zaczęłam odkrywać całe działy przeznaczone specjalnym skarpetom do kaloszy co zaczęło układać mi się w jakąś logiczną całość. Jednak pełne zrozumienie przyszło gdy moje własne zdezelowane  2 letnie kozaki doszczętnie przemokły  a zamówione buty leżały gdzieś na samochodzie kuriera którego pokonał 5 centymetrowy śnieg na drogach. Jedyne dostępne obuwie w domu nadające się do przechadzania się po białym przemoczonym puchu to były kalosze zakupione w Primarku w okresie letnim. Założyłam ciepłe skarpety, wbiłam się w panterkowe kalosze i niczym rasowa Brytyjka ruszyłam przez śnieg do sklepu. I ooo faktycznie to działa! Przyczepność niesamowita, zero poślizgu, zero problemu z mokrym topniejącym śniegiem, czy innym pośniegowym błotem.
Wiecie, ze to jest niezły patent, a do tego jaka oszczędność, jedne buty a można w nich chodzić cały rok :) Tak od teraz pośniegowe błoto  mi niestraszne, chodzę w kaloszach!

Zaczynamy...

Ponad pół roku temu zmuszona własną jak i krajową sytuacją ekonomiczną, zdecydowałam się na  dla wielu ludzi bardziej niż szalony krok. Otóż spakowałam siebie, swoją półtoraroczna córkę i wyemigrowałam do kraju mlekiem miodem i benefitami płynącego zwanego Wielką Brytanią.
Żeby nie było, nie miałam PLANU (znaczy się jeden - znaleźć prace i zacząć żyć choćby na podstawowym poziomie), nie miałam tez zbytnio wsparcia. Po prostu decyzja - realizacja.
Dziś po równo 7 miesiącach pobytu tutaj i złapaniu jako takiego oddechu chciałabym gdzieś spisać swoje spostrzeżenia, przemyślenia i różne zdarzenia jakie miały i będą pewnie jeszcze mieć miejsce. Ku przestrodze, pomocy czy dla samego faktu wiedzy wszystkich ewentualnych czytelników.