wtorek, 5 lutego 2013

Telefon

Krótki to post bedzie, ale muszę to opisać.
Zadzwoniła do mnie Pani z Councilu (tutejszy urząd miejski), zaczęła coś do mnie mówić o mojej aplikacji, o tym, że jakieś dokumenty mam donieść. No i właśnie w chwili gdy zaczęła podawać listę coś zaczęło zgrzytać. Tak paskudnie, że w żaden sposób nie mogłam jej zrozumieć. poprosiłam o powtórzenie, bo jest problem. Dalej to samo, gdy zaczęłam tłumaczyć, że są zakłócenia na linii i nie jestem w stanie jej usłyszeć i może zadzwoniłaby raz jeszcze, ta mi przerwała z tekstem "Dobrze skoro Pani nie może mnie zrozumieć to ja wycofam Pani aplikację, do widzenia". Zagotowało się we mnie. Prawie na nią nakrzyczałam. Noż co za kobieta, przecież jakbym nie znała języka, to bym nie używała skomplikowanych zwrotów opisujących te "cyfrowe zakłócenia na linii". Pani sie w końcu połapała, ze nie ze mną te numery i już grzecznie powiedziała o co jej chodzi. Jako, ze mam blisko to od razu doniosłam, czego sobie życzyła i aż mnie korciło, żeby złożyć skargę. No dobra wystraszyłam się, że po złości da mi negatywną odpowiedź (w tym kraju każda decyzja jest podejmowana wedle widzimisię urzędnika a nie jakiś konkretnych przepisów). Jak się później okazało ta Pani to już po prostu TAK ma. Zadzwoniła do opiekunki mojej córki, żądając potwierdzenia iż ta pierwsza zajmuje się moim dzieckiem, do tego jakiś tam dokumentów i tak dalej i tak dalej. Niestety dla tej Pani trafiła kosa na kamień. Opiekunka mojego dziecka potraktowała ją z niegorszą uprzejmością i się chyba lekko ścięły. Nie wiem jak to wpłynie na moją sprawę, ale mam takie wewnętrzne poczucie sprawiedliwości w obecnej chwili :D

niedziela, 3 lutego 2013

Blondynka kontra rzeczywistość i pralka

Stało się, dałam się oszukać. W sposób kompletnie kretyński i do dziś dnia nie mogę sobie tego wybaczyć, mimo ze minęło kilka długich dni.
Tydzień temu stała się rzecz straszna - zepsuła się pralka, fakt stara była, no ale mogła zrobić mi tę uprzejmość i zepsuć się w jakimś bardziej odpowiednim momencie. Niestety w domu z dwójką  latorośli uczących się dopiero załatwiania własnych potrzeb fizjologicznych do miejsca temu przeznaczonego, czyli toalety, bez pralki się nie da. No dobra, może się da, ale jakoś nie miałam ochoty spróbować. W wielkiej panice otworzyłam lokalne gumtree i wraz z druga P. przeglądam ogłoszenia. O! jest fajna pralka, Pan nawet przywiezie do domu (podłączyć to sama sobie potrafię). Wiec nie wiele myśląc (o zgrozo!), wykręciłam numer i umówiłam się z panem na sfinalizowanie transakcji. Przyjechał, wstawił pralkę, starą z radością zabrał i pojechał... No właśnie, nie sprawdziłam NIM odjechał. Po podłączeniu okazało się, że pralka nie chodzi. Pan okazał się na tyle uprzejmy, że wyłączył telefon i.. tyle go widzieli. Znów zostałam bez pralki, znaczy się z pralka ale zepsutą i do tego uboższa o całkiem sporą sumę pieniędzy.
Na szczęście po tej jakże bolesnej nauczce rozum wrócił na swoje miejsce. Mam pralkę (już trzecia ;) ) tym razem działającą z dożywotnią gwarancją.  I za rozsądne pieniądze.
I już nigdy przenigdy nie kupie nic na gumtree.

Polacy..

No cóż, od zawsze jakoś tak się starałam unikać kontaktów z rodakami. Tak profilaktycznie, jak to się mówi "Strzeżonego Pan Bóg strzeże" . Jednakże, jako, ze spotykam ich tu praktycznie wszędzie, nawiązało sie kilka mniejszych lub większych znajomości. Jedna z nich własnie się zakończyła - fakt przydatna była no ale cóż...
Mój już były znajomy zadzwonił w czwartek potwierdzić przybycie w piątek po południu lub sobote jak się nie wyrobi, celem zamontowania kranów i innych mniej lub bardziej ważnych rzeczy. (Potrafie wiele zrobić sama jednakże krany mnie jakoś odpychają) Uprzedziłam, żeby obyło się bez żadnych ekstrawagancji, bo  kiepsko z finansami stoję gdyż niedawno straciłam w brzydki sposób znaczną sumę.
Mój juz były znajomy, wział chyba sobie moje słowa do serca, bo.. nie pojawił się wcale. Nie zadzwonił, nie napisał, ba nawet na smsa nie odpisał. Czekałyśmy jak te nie peowiem jakie w domu. Dzieci nie poszly przez to na basen (a miało to być nasza cotygodniową rutyną). Jeszcze rozumiem, jakby robił to po "przyjacielsku" ale zawsze za każda najmniejsza usługę rzetelnie się rozliczałam.. No cóz, nie lubie jak ktos traktuje mnie jakby mnie nie było.