środa, 10 kwietnia 2013

Wiedza i nauka

Tym kilku osobom, które jakimś cudem podczytują tego bloga, wydawać się może, że piszę tylko o negatywnych aspektach życia na emigracji - w szczególności tej brytyjskiej. Ale życie przecież nie jest usłane różami - no chyba , że tymi kolczastymi. A po drugie o plusach to każdy wie i słyszy. Łatwiejsze życie, benefity i tak dalej tak dalej. Jednak aby łatwiej się żyło i do tego miało te słynne benefity to trzeba się troszkę napracować. Do tego w zderzeniu z szarym brytyjskim życiem i tutejszymi realiami, może się okazać, że tu wcale nie jest tak super fajnie. A jak wiadomo lepiej za wczasu być przygotowanym, niż później się poważnie zdziwić.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Drzwi

Wydawaloby się, drzwi jak drzwi, nic w nich specjalnego nie ma. Ekhm no właśnie NIE MA. I to NIE MA przyprawiło mnie o zawal serca normalnie.
W moim rodzimym kraju ludzie raczej traktowani są normalnie i klamki w drzwiach się im montuje, jako że w Ojczyźnie przeżyłam grubo ponad ćwierć wieku to byłam i jednak nadal jestem przyzwyczajona do wygody jaką jest klamka w drzwiach. Jakby nie było pozwala ona na swobodne przemieszczanie się z jednej na druga stronę drzwi.
W Anglii jednakże spotkałam się (no może nie po raz pierwszy - ale za to na dużą skalę) z systemem bezklamkowym. Czyżby system traktował ludzi jak wariatów i taśmowo wyposażał w bezklamkowe drzwi? Nie wiem i nie za bardzo mam ochotę to sprawdzać, i pomimo, że brak tej klamki w codziennym życiu pozwala na niemyślenie (wchodząc do domu trzaskamy drzwiami i już - nie trzeba szukać klucza ani montować zamka dodatkowego, co wiązałoby się z dodatkowymi manipulacjami przy drzwiach.), po prostu otwierasz od zewnątrz drzwi z klucza, wchodzisz do domu trzaskasz drzwiami i po sprawie, zabezpieczone i nikt niepowołany nie wejdzie. No właśnie NIEPOWOŁANY, dziś jednak przekonałam się,że takie rozwiązanie może być niezłą pułapką dla samego domownika.
Zegnałam dziś gości w drzwiach, stało ze mną dwoje dwu i pół latków. Wyskoczyłam na sekundę aby domknąć furtkę - wracając usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Tak, moja córka zamknęła drzwi pozostawiając mnie i córkę koleżanki, którą się dziś zajmowałam na dworze. Obie nie ubrane, bez telefonu i co gorsza BEZ KLUCZA. Najpierw oblał mnie zimny pot, serce podskoczyło do gardła i chyba nawet sekundowa panika się pojawiła. Po tych sekundach trwających wieczność i galopującym myśleniu CO JA ZROBIĘ?! Przecież drugie drzwi też zamknięte na klucz, a klucz w domu. Właśnie! Córka moja bawiła się kluczami od domu. Uchyliłam to zmyślne urządzenie do listów (skrzynką tego nazwać się nie da - raczej wrzutnia listów na podłogę) i najsłodziej jak umiałam poprosiłam córkę o danie mi klucza. Mała się trochę opierała ale tłumaczenie , że mamusia inaczej do domu nie wejdzie pomogło i po chwili dzierżyłam w ręku upragniony klucz, który pozwolił na wybawienie nas z kłopotów. Chwilę póżniej okazało się, że drzwi znajdujące się z drugiej strony domu jednak nie były zamknięte na klucz ale to już nie ma znaczenia. Natychmiast zadzwoniłam do odpowiednich służb zapytać się czy jest możliwość zmiany zatrzasku znajdującego się bardzo wysoko na drzwiach z klamką dostępną dla wszystkich. Drugi raz nie chcę tego przeżywać mimo wszystko.
I tak wiem, ten zatrzask ma blokadę, tylko jakoś nie mogę sobie wyrobić odruchu, zeby za kazdym otwarciem drzwi ją opuszczać.