wtorek, 8 kwietnia 2014

Matka Polka Emigrantka na bezrobociu

Od miesiąca zbierałam się aby o tym napisać. Jednak dopiero Blog Pana Posła Artura Dębskiego dotyczący jego miesięcznego pobytu w Londynie zmusił mnie do znalezienia chwili czasu i napisaniu czegoś w rodzaju kontr odpowiedzi na to co Pan poseł zamieścił w dzisiejszym wpisie.
Wiem dziwnie brzmi sformułowanie brak czasu z ust a raczej palców osoby bezrobotnej :) ale ten kto czyta niech uwierzy bez żadnej przerwy pracowałam okrągły rok i tyle się nawarstwiło spraw "do załatwienia", że mimo iż minął miesiąc od kiedy nie pracuję  ja dalej jestem zabiegana i nie mam nawet chwili dla siebie.
Zacznę jednak od genezy mojego bezrobocia:

W listopadzie ubiegłego roku zakończył mi się kontrakt z firmą prawniczą i jakoś tak będąc na fali pracoholika dwa dni później byłam w pracy u mojego poprzedniego pracodawcy w drukarni. Bardzo miła odmóżdżająca praca z pupą posadzoną na krzesełku. Największym jej minusem był czas, jako że dojazdy zabierały mi ok 3 godzin dziennie to w sumie poza domem byłam 11 godzin. Córka widziała mnie raptem 20 minut dziennie - dosłownie. Gdy rano wychodziłam jeszcze spała, po pracy odbierałam ją z przedszkola, młoda zjadała kolację i nawet nie docierała do łóżka. Padała na kanapie w salonie. Zaczynałam mieć serdecznie dosyć tego, że dziecko nie dość, że ma praktycznie tylko mnie (ani ojca ani dziadków ani cioć czy wujków nie ma nawet w dalszej okolicy), to jeszcze w praktyce ma mnie tylko na weekendy. Miałam bardzo duże poczucie zaniedbania moich obowiązków rodzicielskich. Jednak, nie chciałam rzucać pracy. Jak to się mówi lepiej nie kusić losu.
Okazja nadarzyła się sama. Drukarnia  przeprowadzała po Nowym Roku przetarg dla Agencji pośrednictwa pracy na dostarczanie pracowników do firmy. Jako, że moja Agencja przegrała i nie kwapiła się do przetransferowania pracowników do zwycięskiej przed upływem okresu wypowiedzenia to wszyscy z przegranej zostali pewnego dnia odwołani. Zdecydowałam, że nie poddam się transferowi i nie wrócę już do tej pracy. Zresztą nikt nie dawał gwarancji, że transfer do innej Agencji przedłuży nam pracę  w tej firmie.
Jak przystało na bezrobotnego udałam się do Jobcentre+  (odpowiednik naszego urzędu Pracy) celem zarejestrowania się jako bezrobotna i uzyskania zasiłku dla bezrobotnych (Jobseeker Allowance).
Technicznie wygląda to tak, ze online składa się aplikację, następnie ma się wizytę w urzędzie gdzie weryfikują informacje zawarte w aplikacji i przeprowadzają test na Rezydenta. Dla kogoś kto jest w Anglii od co najmniej trzech miesięcy test ten nie stanowi żadnego problemu. Można na mocach umów międzynarodowych otrzymać zasiłek  i przed upływem trzech miesięcy ale trwa to dłużej i trzeba niestety być trochę bardziej zorientowanym w sytuacji (piszę to z własnego doświadczenia, gdyż osobiście przed sądem wygrałam sprawę dotyczącą tego zasiłku dla bezrobotnych ponad rok temu a dotyczyło to okresu na miesiąc po przyjeździe do Anglii). Więc da się.
Wracając do czasu teraźniejszego, po zarejestrowaniu się , potwierdzeniu iż mogę pobierać zasiłek otrzymałam i w dalszym ciągu otrzymuję pełną i fachową pomoc dotyczącą mojej dalszej kariery zawodowej. Fakt, nikt mi tego sam nie zaproponował ale znając lenistwo tubylców jest to raczej oczywiste. Sama zapytałam o kursy, doszkalania, certyfikaty, pomoc przy CV. Wszystko jest dla mnie podane na tacy i to zupełnie za darmo. Trzeba tylko chcieć. A ja chce i to bardzo. po pierwsze pozwala mi to na spędzenie większej ilości czasu z córką - młoda jest prze szczęśliwa, po drugie doda mi to pewności siebie. Bo można sobie być pewnym wiedzy i umiejętności - bez papiera to się nie da. 
Nim wrócę do pracy zamierzam wyciągnąć ile się da z oferty Jobcentre+ - w końcu to wszystko jest dla ludzi.
Nawiązując do Pana Posła Dębskiego i jego próby sprawdzenia czy w Anglii da się godnie przeżyć tydzień za 100 Funtów. Panie Pośle da się -wiem to bez Pańskiego testu. A skąd? Otóż od grudnia mieszkam sama z córką. Zarabiałam średnio 220 funtów tygodniowo (razem z Child Benefit). jako, że pracowałam czynsz za całe mieszkanie opłacałam sama to 110 funtów. Zostaje 110 Odjąć od tego 20 na bilet do pracy to już 90. Co tydzień musiałam odłożyć ok 20 funtów na opłacenie podatku mieszkaniowego. Woda to kolejne 10, Energia i Telewizja kolejne 10.  W sumie zostawało mi się ok 50 funtów na tydzień. Za to musiały się wyżywić, ubrać, oprać zakupić zaopatrzenie łazienki 2 osoby - słownie DWIE. Ktoś powie ale przecież jest TAX CREDIT - no jest. Tyle, że w całości był przeznaczany na opiekę nad dzieckiem gdy ja byłam w pracy. 
Jak bym nie liczyła będąc na bezrobociu na tygodniowe wydatki mam dwa razy więcej. Więc proszę mi wybaczyć ale chwilowo skupię się na poprawie siebie a nie szukaniu kolejnej pracy, która prócz zaniedbanego dziecka nie przyniesie mi żadnych korzyści.
Życie samotnej matki nigdy nie jest łatwe, jednakże miałam okazję spróbować tego i w Polsce i w Anglii i mimo braku tysięcy funtów na koncie to i tak, żyje mi się tu lepiej i godniej niż w moim rodzinnym kraju. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz