No cóż, od zawsze jakoś tak się starałam unikać kontaktów z rodakami. Tak profilaktycznie, jak to się mówi "Strzeżonego Pan Bóg strzeże" . Jednakże, jako, ze spotykam ich tu praktycznie wszędzie, nawiązało sie kilka mniejszych lub większych znajomości. Jedna z nich własnie się zakończyła - fakt przydatna była no ale cóż...
Mój już były znajomy zadzwonił w czwartek potwierdzić przybycie w piątek po południu lub sobote jak się nie wyrobi, celem zamontowania kranów i innych mniej lub bardziej ważnych rzeczy. (Potrafie wiele zrobić sama jednakże krany mnie jakoś odpychają) Uprzedziłam, żeby obyło się bez żadnych ekstrawagancji, bo kiepsko z finansami stoję gdyż niedawno straciłam w brzydki sposób znaczną sumę.
Mój juz były znajomy, wział chyba sobie moje słowa do serca, bo.. nie pojawił się wcale. Nie zadzwonił, nie napisał, ba nawet na smsa nie odpisał. Czekałyśmy jak te nie peowiem jakie w domu. Dzieci nie poszly przez to na basen (a miało to być nasza cotygodniową rutyną). Jeszcze rozumiem, jakby robił to po "przyjacielsku" ale zawsze za każda najmniejsza usługę rzetelnie się rozliczałam.. No cóz, nie lubie jak ktos traktuje mnie jakby mnie nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz